![[Image: 2d3503c67dac2b80406fa3042d682a715e1de3c1_hq.jpg]](https://pm1.narvii.com/5848/2d3503c67dac2b80406fa3042d682a715e1de3c1_hq.jpg)
Przyszła na świat gdy konstelacja wodnika królowała na nieboskłonie, podczas długiej i wyjątkowo mroźnej zimy trwającej w tym czasie w Królestwie Pergrande. Wśród wielu budziła ona grozę, zmuszała mieszkańców do walki o pożywienie czy przetrwanie, bowiem gruba warstwa śniegu i wyjątkowo niskie temperatury sprawiały, że dostawy między miastami zostawały wstrzymane. Wiele dzieci nie miało szczęścia, nie dożyło wiosny. Tak, wiosna była przerażająca. Razem z narodzinami nowego życia w ziemi chowano te, które już zgasły. Emocje takie jak rozpacz czy bezsilność zdawały się wtedy wypełniać ulice miasteczek niczym trujący dym, odbierając im chęć do życia i uśmiechu. Mariko miała jednak szczęście - los chciał, że rodzicami dziewczyny byli zamężni ludzie, którym żadna pogoda i okoliczność straszna nie była. Pełne spiżarnie, ciepłe pokoje w rezydencji i stały dostęp do posiadłości Króla dawały władzę, zapewniały posłuszeństwo pracowników jak i zazdrość w oczach biedaków. Nie byli oni źli czy samolubni. A przynajmniej nie dla wszystkich. Dbali o tych, którzy dla nich pracowali w pobliskiej kopalni jak i ich rodziny. Prywatny medyk nieraz ratował ich kruche jestestwo. Młoda panienka zawsze była oczkiem w głowie ojca i czuła się niemal jak księżniczka. Była pierworodną stąd prawo dziedziczenia było po jej stronie, a w związku z tym dbano o nią jak o największy ze skarbów. Rosła szybko, pobierała nauki i od małego fascynowała się otaczającym ją światem. Zawsze dziwiła rodziców jak i gości swoją systematycznością jak i wynikami, domowa biblioteka nie miała przed nią sekretów. Stoicki spokój i wrodzona obojętność wymieszana z solidną dawką upartości sprawiały, że niekiedy wśród rówieśników wzbudzała przerażenie - zwłaszcza, gdy odkryto u dziecka talent magiczny, nad którym z początku nie panowała. Wszystko aktywowało się razem z jej emocjami, a przecież była tylko dzieckiem! Wiele osób na tym ucierpiało, jedna służka złamała nawet nogę, chociaż zapytana o to później Mariko niewiele pamiętała. Wszystko wymagało czasu i cierpliwości. Z racji tego, że ojciec pozbawiony był tego daru jasnym było, że geny jej matki wzięły górę i zdawała sobie ona sprawę jak ciężka, wyboista i długa może być droga przed jej córką. Wiedziała też, że ich plany związane z wczesnym zamążpójściem i powiększeniem wpływów musiały odejść w zapomnienie. Rodzicielka wychodziła bowiem z założenia, że otrzymane błogosławieństwo trzeba wykorzystać i sama zaczęła ukierunkowywać swoje dziecko ku niezadowoleniu męża.
Czas płynął, pory roku się zmieniały jak i priorytetu w życiu młodej adeptki sztuki magicznej. Uznała, że to wiedza i spryt są potęgą, a nie siła stąd też rozpoczęła trening umysłu jak i silnej woli, poznawała coraz to więcej starożytnych run i języków, które w przyszłości mogłyby okazać się przydatne. Mimo spełniania próśb rodziców jak i wypełniania swoich obowiązków, do świata arystokracji jej nie ciągnęło. Nieobecne spojrzenie podczas przyjęć wędrowało gdzieś na bok, zdawało się ignorować otaczający ją świat i rzeczywistość. Nie dla niej były suknie, bale i chętni na jej poślubienie. Nie wyobrażała sobie jednak życia, które obecnie prowadziła jej matka. Bo co się z nią stało? Tyle opowiadała o przygodach, niezależności i poznawaniu świata! A teraz siedzi i opiekuje się dwójką małych dzieci, które na świat przyszły raptem trzy lata temu. Cały zapał w kobiecie do magii zdawał się zniknąć. Mariko nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że w pewnym wieku ważniejsza jest stabilizacja niż przygody, rodzina niż towarzysze. Na tą chwilę dorosłość wręcz ją odstraszała, a zainteresowanie przyszłością i sprawami rodu, życia w tym miejscu, kraju - osłabło. Nie wyobrażała sobie, że musi zostać tu na zawsze. To nie było to, czego chciała. A przecież zawsze dostawała to, co chciała! Wtedy właśnie podjęła decyzję, która miała wpływ na to jak potoczyło się kilka następnych lat. I nikt ani nic nie mogło jej zmienić. A wierzcie mi, próbowali. Matczyne łzy ani krzyki ojca, naleganie doradców i pracowników - nic nie skłoniłoby Mariko żeby została w rodzinnym domu. Bez cienia strachu czy niepewności porzuciła prawo dziedziczenia, tym samym spadając na miejsce za Shiro i Mizukiego, czyniąc ich przyszłymi właścicielami koncernu ojca.
Opuszczenie rodzinnego miasta nie było najprostsze, ale był to pierwszy krok ku temu, co chciała osiągnąć. Początkowym jej celem było odnalezienie w Królestwie Fiore ksiąg opisujących poglądy czarnoksiężnika, którego demony nawiedzały jej okolice kilkadziesiąt lat temu. Mimo brutalności i okrucieństwa metod podobnież w nich zawartych po części zgadzała się z jego ideologią i nekromancja nie budziła w niej większego przerażenia. Była ciekawa i szukała odpowiedzi. A od czegoś trzeba zacząć. Zdziwiły ją zielone i słoneczne równiny przy północnych granicach, błękitne i ciepłe morze. Nie znała tego. Otaczający ziemie jej rodziców śnieg, którego gruba warstwa zakrywała wszystko niemal cały rok maskowało tak proste, a tak piękne rzeczy. Wprawiały one ją w niemy zachwyt, lustrowała z ciekawością krajobrazy miast i wsi, zamków i jezior. Podróżowała z miejsca na miejsce i szukała wskazówek odnośnie ksiąg. Przeszukiwała biblioteki, uzupełniała brakującą wiedzę - tą, której nie było w księgach matki. Gildie magiczne nie przyciągały jej uwagi, omijała je szerokim łukiem i rozważała nawet pozostanie neutralną do czasu, gdy znajdzie swoje odpowiedzi i podejmie dalsze decyzje, działania. Planowanie na dłuższą metę nigdy się przecież nie sprawdzało.
Podczas pobytu w jednej z mniejszych i miej popularnych zarazem karczm w mieście zwanym Magnolią, gdzie wertując wzrokiem litery w księdze zaznaczała kolejne miejsca na mapie do sprawdzenia, jej uszu dobiegł hałas. Był to głos męski, stanowczy i głośny. Ze względu na jego barwę i na to co prawił uniosła wzrok znad księgi, odszukując w obszernej sali jego właściciela. Wysoki i dobrze zbudowany młodzieniec nie wyglądał na osobę dobrą do towarzystwa, a właściwie na kogoś, kto mógłby w ciemnej uliczce pobić i ewentualnie zabawić się z ofiarą. Gdyby się przyjrzeć to na jej twarzy skrytej w cieniu kaptura jedna z brwi uniosła się nieco zaskoczona o tym, że ktoś mówił tu głośno o czarnym magu, którego przecież lękało się tak wielu. Przecież był to temat tabu. Mimowolnie wzbudziło to ciekawość jej pełne zagadek głowie, odsuwając na bok inne sprawy. Może on wiedział? Odłożyła mapę do sporej wielkości torby, którą dostała od matki i zwykle przerzucała przez ramię niedbale, chowając wewnątrz wszystkie potrzebne w podróży rzeczy.
Zdawał się to być jednej z najdłuższych wieczorów w ostatnim czasie. Zdążył zapaść mrok, na ulicach miasta rozpalono latarnię, zamknięto sklepy. Wielu jego mieszkańców udało się już do swoich domów, chcąc odpocząć po ciężkim dniu pracy. Echo kroków zdawało się dudnić w brukowanych alejkach niczym dzwony obwieszczające jakieś wydarzenie. Mariko niekoniecznie sądziła, że podążanie tropem nieznajomego okaże się czymś mającym wpływ na jej życie. Niespecjalnie kryła się z tym, że idzie akurat w tą samą stronę, kilka metrów dalej. Zamyślona nie zwróciła uwagi, gdy wysoki chłopak zatrzymał się, a na jego wargi wpełzł nieco ironiczny uśmiech. Tym samym na jej drodze pojawiła się przeszkoda, którą zauważyła jednak zbyt późno, bowiem zdążyła się już gwałtownie odbić o szerokie plecy i cofnąć kilka kroków do tyłu. Już miała coś powiedzieć, unieść się dumą - ale to przecież była jej wina i to ona za nim szła. Wyprostowała się więc, krzyżując ręce pod piersiami. Kaptur zsunął się z twarzy i opadł na plecy, kaskady srebrzystych włosów wysunęły się spod materiału i rozsypały w nieładzie. Fioletowe tęczówki spojrzały w jego stronę.
- No i po co się zatrzymałeś?
- To raczej ja powinienem zapytać czemu za mną idziesz.
Prychnęła cicho nie spuszczając wzroku nawet na moment, chociaż za kilka sekund z jej ust popłynąć miało jakże głupiutkie i naiwne kłamstewko.
- Fakt, że idziemy w tym samym kierunku i o tej samej porze wcale nie oznacza, że Cię śledzę. Zbieg okoliczności, to wszystko. - ton jej głosu się nie zmienił. Wypełniający go spokój sprawiłby, że wszyscy uwierzyliby w to co mówiło to dziewczę o iście anielskiej aparycji pod którą kryło się już bardziej ciemne wnętrze. Prawie wszyscy. Chłopak odwrócił się w jej stronę, a jego rozbawiona mina zrzędła. Fałszywa troska lśniąca w jego ciemnych oczach nie wróżyła nic dobrego, zwłaszcza gdy nachylił się do przodu jakby za chwilę miał rzucić się do gardła, gdy tylko czujność opadnie. Chociaż na obrońcę niewiast to on nie wyglądał. I w tym momencie potencjalna ofiara powinna uciec z krzykiem, ale wtedy nie byłoby tak zabawnie.
- Wiesz, że chodzenie o tej porze nie jest zbyt mądre? Zwłaszcza dla młodych dziewczynek? A jakby przypadkiem stała Ci się jakaś krzywda?
- Naprawdę uważasz, że gdybym była bezbronną dziewczynką to byśmy teraz rozmawiali? - kolejną cechą naszej Mariko było to, że na wszystko zawsze miała odpowiedź gotową, nigdy nie zastanawiała się nad tym co powiedzieć. A skoro on ją nazwał dziewczynką, a sam staro nie wyglądał to cóż. Czyżby przemawiała tutaj złośliwość? Kto wie. Uśmiechnęła się prześlicznie, niewinnie i sztucznie do tego. Westchnęła z rezygnacją i rozluźniła ręce, a jedną z nich oparła na biodrze.
- Mogłabym tutaj sobie stać i prowadzić z Tobą dalsze dyskusje, ale to raczej nie przyniesie korzyści żadnemu z nas. Szukam czegoś, a Ty możesz wiedzieć gdzie to jest. Powiesz mi i po prostu sobie pójdę. To opcja pierwsza i zapewne najbardziej przyjemna. Ewentualnie możesz się nie zgodzić i chcieć zrobić mi krzywdę, ale wtedy ja też nie będę się powstrzymywać i obydwoje sprowadzimy na siebie kłopoty budząc pół miasta i hałasem przywołując straże.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i wyprostował, krzyżując ręce na piersiach jak ona wcześniej. W jego spojrzeniu pojawił się błysk. Dla Mariko oznaczało to fakt, że nie będzie tak łatwo i z pewnością pierwszej z zaproponowanych przez nią opcji nie wybierze.
Minął rok od jej przybycia do Fiore i pewnego wejścia w świat magii. Zmieniła się jej aparycja jak i sposób bycia przez wydarzenia, które miały miejsce w tym czasie. A był to czas niezwykły! Udało się jej odwiedzić Bellum oraz Iceberg. Jej rozwój magiczny postępował bardzo szybko, a magia ukierunkowała się i skupiła na poszczególnej kategorii zaklęć, czyniąc z Mariko dobrego kandydata na członka drużyny. Wymagała od siebie jeszcze więcej, jej ambicje stawały się coraz silniejsze. Łamiąc zasady moralno – etyczne zdążyła nawiązać głębsze relacje również z magami noszącymi inny znak gildyjny, który w wielu miejscach wywołałby panikę. Intensywność tego roku pokazywały również plany i przedsięwzięcia, w których brała udział. Nikt nie zdawał sobie sprawy z ciszy przed burzą.