[Image: pEvn3tv.png]
[Image: o2lmkJX.png]

Jak śmiałeś, Edric? – wysyczał żarliwie poddenerwowany Lucifer, kukając co rusz złotymi oczyma na twarz brata. Odziany w długie, biało-srebrne, powiewne szaty, ciemnowłosy walnął pięścią w stół i zazgrzytał głośno perłowymi, ostrymi zębami. – Dobrze wiesz, że oprócz Ciebie nikt nie przynosi wieści zza świątyni! – Świątynia rodu Izanami była zarazem domem pełnym w ogromne pokoje i jeszcze większe łazienki; obszarem oazy i ciszy oraz modłów ku bogom; więzieniem, którego ni odwiedzano, ni spotykano, z którego nie było dokąd pójść.

Nie zrozumiesz... – począł cicho grubaśny, opuszczając głowę nad stół. Przez moment zawisła w powietrzu, czasem uchodząc na boki. Zapadł krótki moment ciszy, przerwany kolejnym wrzaskiem. – Co to zmieni, Lucifer?! Nie zdobędziesz Serca i jej nie sprowadzisz! – odpuścił nagle, łapiąc głębokie wdechy. Zasapany i sfrustrowany uczuł jak stróżka potu spływa mu po podbródku. Wtem bracia wymienili spojrzenia.

Powinieneś już o niej dawno zapomnieć... – odrzekł ostatecznie, jeszcze ciszej niż uprzednio. Obydwoje siedzieli w ciszy jeszcze długi czas.


[Image: pEvn3tv.png]
[Image: 6KunL5Y.png]

Przycupnąwszy pod półtorametrowym głazem nieopodal wyschniętej studni, Lucifer – średniego wzrostu mężczyzna wyróżniający się w szczególności złotym kolorem tęczówek – odczuł na skórze zarówno chłód bijący ze strony jego pleców, jak również dreszcze wywołane sceptycznymi myślami. Albowiem choć żółta, płomienna kula wisiała na nieboskłonie dobrych parę godzin, a jej niekrótkie ramiona w postaci promieni światła topiły w tutejszych mieszkańcach wolę życia, magowi doskwierało zimno. Jakoby przeniknione w jego duszę, emanujące wskroś całego ciała.

Bracie? – Rozległ się cichy, niski głos z naprzeciwka. Gdy zaś kruczowłosy mag, który swe ciało opierał o twardy element natury, uniósł wzrok, spostrzegł idącego w jego stronę przysadzistego mężczyznę, owianego w lekkie, delikatne szaty wykonane z czystego lnu. Stopy zdobiły mu buty wykonane z utwardzanej skóry, zaś brodę splatał jasnobrązowy, postrzępiony pas. – Sir Samuel przywlókł ze sobą wieści z Minstrel. Ludzie z Iceberg do końca postradali zmysły.

Przystanął przy swym przyszywanym rodzeństwie, wyciągając z torby przyczepionej do biodra obeschniętą nektarynkę. Obydwoje urodzili się i wychowali (w lepszy lub gorszy sposób) na terenach królestwa Desierto. A więc na ziemiach pustynnych, pozbawionych upraw i roślinności. Co za tym idzie – bez bieżącego dostępu do świeżej żywności, w szczególności owoców i warzyw. Większość towarów była bowiem importowana zza granicy, tudzież z Pergrande czy z Fiore.

Zjedz, nie ukoi to twych nerwów, lecz zaspokoi fizyczny głód – przedzielił ów wysuszoną kuleczkę na dwie części, by się nią podzielić – Ludzie na północy zupełnie tracą zmysły, moralność i poczucie sprawiedliwości. Wszystko w wyniku ruchów antymagicznych, nie… kultów antymagicznych. Większe, czy mniejsze one – jeden pies. Wszystkie o tym samym celu. Ba, teraz to popadli w zupełną skrajność. Sir Samuel powiedział, że zadeklarowali wojnę wszystkim żyjącym magom.

Czy te słowa Cię w ogóle dziwią, czy… dziwi Cię również ich przekaz? Ludzie to głupie stworzenia, podatne na wszelakie kłamstwa, choćby i oczywiste. Gniew w nich wzbiera, krew gotuje w żyłach. Zaślepieni pustymi słowami swych zwierzchników, kogóż mogliby obwiniać o niemalże światową sytuację? Prostaczków, lordów, królów? Jedynie my, uzdolnieni, możemy być w jakikolwiek sposób powiązani ze smokami. Jeszcze gorszymi istotami niźli ludzie, częściej bowiem okrutnymi  – podsumował Lucifer splatając ręce na kolanach, co by się w nie wtulić – Serce Seta winno służyć nam! – wybuchnął nagle, wciąż skulony, wymierzając w swego przyszywanego brata poddenerwowanym, pełnym nienawiści wzrokiem.

Służy nam, Luci – rzucił obojętnie grubszy, dojadając swój smakołyk. Jego głos nasączony był wówczas niewielkim strachem wywołanym nagłymi emocjami rówieśnika. – Ty chciałbyś by służyło jeno tobie.

Obróciwszy się na pięcie w miejscu, tłuścioch zarysował w piasku niewielkie wgłębienie, a co by zakończyć ewidentnie nieudaną rozmowę, pożegnał ciemnowłosego krótkimi ruchami głowy w bok, które wyrażały zarówno dezaprobatę względem jego ideałów, jak i przekonań oraz zamiarów.


[Image: pEvn3tv.png]
[Image: aBPco2T.png]

Zaprzestań! – Kobiecy krzyk rozbrzmiał w podziemiach Świątyni.

Próbowałem, prosiłem... błagałem. Głusi byliście na me potrzeby, ja będę głuchy na wasze jęki o litość! – Szerokim zamachem, dzierżąc solidnie w dłoni kostur, wykonał cios. Celem zaś ataku był czarny, lewitujący tuż nad piaszczystą posadzką, emanujący czerwoną energią ze środka, kryształ o kształcie dwóch ostrosłupów połączonych ze sobą podstawą.

Ostrzu nie było jednak dane się przebić przez potężną, nieco mroczną energię. Nastąpiło natychmiastowe odparowanie ataku, co też poskutkowało eksplozją i odrzuceniem ciemnowłosego, zachłannego mężczyznę w tył. Wprost na twarde ściany Świątyni, idealne na powodowanie wstrząsów mózgu.

Zostawcie go! – Główna kapłanka, a zarazem daleka ciotka Lucifera rychło wydała polecenia. Nie zamierzała równocześnie przejmować się oszołomionym, nieudolnym złodziejem. – Tłoczcie piasek! Jeżeli przestaniecie tłoczyć piasek, Serce Seta pęknie i rozsadzi wszystko dookoła! – Gdy zaś kapłani niższego szczebla poczęli magią piasku tłoczyć piasek do kryształu, główna kapłanka – Elizabeth – wpierw podeszła do rannego krewniaka.

Bądź przeklęty, potworze. – Pewnym chwytem złapała nieprzytomnego za fraki, unosząc jego głowę nieco ku górze. – Nawet twój żal o porwanej przez smoki nie jest wystarczający, by targnąć się na Serce. Nawet gdybyś próbował... nie masz w sobie wystarczająco energii, by utrzymać taką moc. A wówczas nie byłaby ona skuteczna na tyle, byś ze smokami stanął w szranki. – Zwołała następnie służbę, której to nakazała spakować i wygnać ciemnowłosego z Świątyni. Na zawsze. Sama zaś wróciła do tłoczenia piasku. Chude fale kurzu i kamyczków unosiły się faliście nad ziemią, uchodząc coraz wyżej, aż czerwona energia kryształu – Serca Seta – nie wessała ich do środka, wypełnionych magią.


[Image: pEvn3tv.png]
[Image: FLsC4zm.png]

Lucifer – rzekł obojętnie podając dłoń nowemu współtowarzyszowi. Wszyscy wokół stwarzali wrażenie potężnych. Ba, o wiele potężniejszych niźli jakiś chłystek z pustynnych terenów. Gildia Grimoire Heart zrzeszała albowiem wielu wspaniałych magów. I takowym chłystek pragnął się stać. Bez domu, bez powrotu do przeszłości, po długiej podróży na zachód aż do Ca-elum, marzył jedynie o kradzieży Serca, opanowaniu jego mocy i uwolnieniu nieznajomej. Przedtem jednak... – Wiesz może, gdzie tu można się wysrać?